- Wyjdź z mojego pokoju! - krzyknęłam i rzuciłam w nią poduszką.
- Dobrze, wyjdę. Pamiętaj, że dzisiaj idziemy do szkoły.
Usłyszałam zamykające się drzwi. Sięgnęłam po kolejną poduszkę i z całej siły przycisnęłam ją sobie do twarzy. Nagle w pokoju rozległ się dzwonek. Budzik. Powoli odłożyłam jaśka i usiadłam na łóżku przeciągając się. Wzięłam telefon do ręki, wyłączyłam budzik i wybrałam numer do Lissy.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć Lissa, tu Kate. Idziesz dzisiaj sama do szkoły?
- Tak. Chociaż miałam nadzieję, że wpadniesz i pójdziemy razem.
- Właśnie chciałam się o to zapytać. Będę za 40 minut.
- Dobrze. Pa kochana.
Rozłączyła się. Odłożyłam komórkę na stolik nocny i wpatrywałam się w okno. Było jasno lecz na niebie kłębiło się mnóstwo szarych chmur. Przekrzywiłam głowę starając się przewidzieć pogodę.
- Będzie padać. - powiedziałam sama do siebie.
Wstałam leniwie z łóżka i podeszłam do dużej, drewnianej szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać ubrania. Wybrałam czarną bluzkę na ramiączka, czarne dżinsy i kurtkę khaki. Szybkim acz leniwym krokiem poszłam do łazienki. Zrobiłam dość mocny makijaż - usta pomalowałam lekko różową szminką, oczy czarną kredką i rzęsy czarnym tuszem do rzęs. Ubrałam się w wybrane ciuchy i rozczesałam włosy. Jako, że są proste z natury nie było konieczności ich prostowania. Zyskałam przez to sporo czasu. Wróciłam do pokoju. Rozejrzałam się.
- Powinnam tu posprzątać - skrzywiłam się na widok rozrzuconych na łóżku ubrań. - Ale to nie teraz.
Podeszłam do biurka, które było przykryte grubą warstwą książek, notatek, naczyń i butelek po napojach. Ponownie się skrzywiłam. Sięgnęłam po torbę leżącą na krześle obok biurka. Była ona skórzana i czarna z dużą ilością kieszeni. Otworzyłam ją i wepchnęłam do niej książki. Zbiegłam po schodach zakładając torbę na ramię.
- Cześć mamo. - powiedziałam, podeszłam do blatu i sięgnęłam jabłko.
- A śniadanie?
- To jest moje śniadanie. - schowałam wodę do torby, uniosłam nadgryzione jabłko i uśmiechnęłam się szeroko.
Wyszłam z kuchni. Usiadłam na krześle w przedpokoju i wsunęłam na nogi czarne glany. Wstałam, otworzyłam drzwi i wyszłam.
Szłam ulicą mijając przechodniów, samochody, rowerzystów. Cały ten gwar nie pasował do Belse. Raczej była to spokojna ulica. Rzadkością było spotkać tu przechodniów i kierowców spieszących do pracy. Ugryzłam jabłko i spojrzałam na dom koło którego przechodziłam. Mała, przytulna chatka. Tam właśnie mieszkał Max. Tęskniłam za nim. Znaliśmy się od czasów piaskownicy. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu. Teraz jak poszedł do liceum nasze kontakty się urwały...
- Ała! - krzyknęłam upadając na chodnik.
- Przepraszam.
- Uważaj jak chodzisz. - powiedziałam z gniewem.
Osobą, która na mnie wpadła był chłopak. Nie powiem, brzydki nie był. Nachylił się nade mną i podał mi rękę.
- Poradzę sobie. - odparłam podnosząc się z zimnego chodnika.
- Jace. - odparł i ponownie wyciągnął dłoń.
- Kate. - odparłam po chwili zastanowienia.
Nie miałam ochoty poznawać nowych ludzi. Czułam do nich wstręt. Może oprócz Lissy i mojej rodziny. Nie ufałam ludziom. Po prostu nie potrafiłam.
Jace spojrzał na mnie i przysunął bliżej mnie dłoń. Odsunęłam się lekko do tyłu. Przyjrzałam mu się uważniej. Ubrany był elegancko. Jego jasnoniebieskie oczy aż hipnotyzowały. Lekki zarost.
Nic nie mówiąc minęłam go i ruszyłam w stronę domu Lissy. Ktoś złapał mnie za rękę.
- Wpadłem na ciebie. Chciałbym ci to wynagrodzić i przeprosić. Jeśli możesz być dzisiaj w parku, za rogiem. Będę czekał. Przyjdź o 17.30.
- Nie mogę. - powiedziałam, wyrwałam rękę i odeszłam szybkim krokiem.
Lekko poddenerwowana spojrzałam za siebie. Stał. Mijali go przechodnie ale doskonale było go widać jak stał i patrzył się jak odchodzę. Wysoki brunet.
_______________________________________________________________
Rozdział dość krótki. Mam nadzieję, że nie wyszedł aż tak źle. Komentuj, oceniaj, wyrażaj własną opinię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz